niedziela, 12 grudnia 2010

ten owies i nie sluchanie siebie...

Daktyl chodzi rzadziej, jako ze spadł śnieg. Pojechalam ze znajomym w teren. Skonczylo sie tym ze najpierw zrobił rodeo przy klusie a potem jak tylko go puscilam do galopu nie bylo szans na zatrzymanie  . nie wiedzialam czy spadac przed koncem pola czy ryzykowac upadkiem z koniem na zakretach. Jak mu w cwale wbilam piesc w szyje i pociagnelam za halter przy pysku stanął. MASAKRA. To trudny koń. Musze myśleć sama za siebie i nie dać sie poglądom innych.

czwartek, 18 listopada 2010

nowe miejsce nowe wrazenia

Z nowej stajni jestem bardzo zadowolona. Wreszcie cos sie dzieje, konie dostaja jesc normalnie i maja energie i chec do pracy. Daktyl galopuje na dotyk. Zrobilam pierwsza sesje liberty bo wreszcie mialam warunki i w pelni spelnil moje oczekiwania. Proste gry i zmiany tempa i kierunku przy circling. Nie za duzo. Mam wrazenie ze z Dodą bedzie mozna zajsc duuuzo dalej. Nie jest oporna, bardzo chce sie bawic i ufa bezwzglednie. Zaczne z nia prace na dluzszej linie bo krotka ja zaczyna nudzic. Bede musiala sama sie podoksztalcac zeby sprostac tempu jej łapania o co chodzi....

środa, 3 listopada 2010

nowe




Nieco długo nic nie pisałam a to z tego powodu, że najpierw sama się przeprowadziłam i nie mialam internetu a potem przeprowadziłam konie. Mają teraz piękne boksy ze słomą(wreszcie) i jedzenie w normalnych ilościach i porach. Pelny luksus bo 3 razy dziennie. Przeprowadzka była straszna poniewaz zgodzilam się zeby Daktyla "przyspieszyc" lonżą z tyłu i skonczyło sie 3,5h walka. Został wepchnięty na Sadolinie. Mój błąd ponieważ trzeba było się postawić i poczzekać jeszcze  z 10 min to by sam wszedł tak jak ostatnio. Ale trzeba się na błędach uczyć więc za 2 tyg. bedzie przyczepa do ćwiczeń na stałe. 

Nowa stajnia jest niby nieco dalej, ale warunki i droga są 100 razy lepsze jak nie więcej. Na razie jeżdżę tylko po parkurze ale za tydzien planuję pierwsze wyjazdy w teren. Co mnie cieszy to fakt że konie ogromnie się zżyły. W sumie Daktyl nie robi problemów, ale Doda kopie ze strachu wszystkie inne konie i nie odchodzi od niego na krok. Widzę teraz ile pracy już w konia włożyłam, zresztą w oba konie no i ile możemy się teraz rozwinąć dzieki posiadaniu normalnego maneżu a nie błotnistej łąki. Nawet mi się chce porządniej ubierać do pracy z końmi.  Moj kon oczywiście jako jedyny reaguje na tak delikatne bodzce ktore i tak dla mnie wydają się zbyt mocne no i chodzi w kantarze sznurkowym pod siodlem. Może i nie umie się zebrać jak należy (jeszcze) i nie skacze ze mna w siodle przeszkód 1,20m (jeszcze) ale za to mogę go zatrzymać w ciągu sekundy nawet jak jest zamieszanie. No i mam jedynego źrebaka ktory chodzi w siodle :P

wtorek, 21 września 2010

fotki opis

pierwsze zdjecie jest dzien po wypadku natomiast drugie po szyciu. Jak zrobie nowe to zamieszcze bo poprawe widze prawie z dnia na dzien. Mała nie ma urazu na szczescie. Jest uparta ale szybko się uczy. Robimy juz wszystkie z 7 gier. Ostatnio biegala w czapraku i straszylysmy sie foliowka. Niezle poszlo oswajanie. Po obejrzeniu Success Series o zmianach nogi udalo sie nam zagalopować z Daktylem na prawą nogę. Niby oczywiste wszystko a jednak jak zawsze genialne!

foty real


poniedziałek, 6 września 2010

nos do ciecia

no i oczywiscie jak wyjechalam musialo sie coś wydarzyć. Po drugim, dniu na mazurach dostalam smsa ze chyba trzeba wezwać weta.....Doda rozwaliła cały nos. Masakra. Zdarła skórę aż do kości. Wezwałam jednego...podał coś wział 150 i 1500zł chciał za operacje plastyczną na klinikach w pełnym uśpieniu i 10 dni koń na miejscu. Na moje ryzyko wszystko. Zdobyłam zdjęcia w miedzy czasie i zadzwoniłam do nastepnego. Na miejscu 400-600 zł z pełnym uśpieniem. Na moje ryzyko. Masakra. Udało się zdobyć numer do poleconego zupelnie nie znanego w okolicy weta. Starszy wiekiem miał hodowlę pod sobą. Przyjechał i za 200zł zrobił coś niezsamowitego! Nie tylko nie usypiał małej tylko robił na glupim jasiu. Podstawił ławeczkę, jakby koń się położył jednak. Dodę trzymali moi znajomi którym jestem winna OGROMNY dług. Także dziekuję Aniu i Arturze! W miedzy czasie złapałam hodowcę który polecił poprosić weta o dren. Zadzwoniłam pół godziny po przyjeździe weta na stajnie do kumpla, żeby nie przeszkadzać w operacji a okazało się że oni już we Wrocławiu! Cały zabieg trwał 30 min! Koń po skończeniu przebudził się i zero szoku ani nic. Super.Dzis zrobiłam nowe fotki. Wygląda nieźle. Nie leci już nic żółtego , trochę krwawi ale jest ok.

czwartek, 5 sierpnia 2010

No i trafiłam w 10 z LBE. Dzisiaj mała już pokazała że jest na tyle pewna siebie, że zaczeła przepychanki i włazenie na mnie. Dodając do całej reszty wyszlo piekne LBE. Lekko w strone RBE ale zanikające w miare upewniania sie ze ludzie nie gryza. Z Daktylem mam problem bo boi sie  gesi w zagrodzie skonstruowanej przy drodze, ale z kazdym przejazdem jest lepiej wiec chyba najwygodniej to zostawic i poczekac co bedzie dalej. Dzis w lesie ostry galop byl tylko chwile, reszte galopow przejechalismy po małej sprzeczce odnosnie tego ostrego, spokojnym canterkiem. 

sobota, 31 lipca 2010

praca sie oplaca:)

dzis byl kowal. Wczoraj w panice brałam Dodzie nogi 3 razy.Natomiast dzis nie bylo zadnych problemow!szok. Stala, troche sie nudzila ale w koncu zasnela z tylna noga z gorze.to bylo niezsamowite.Na luznej linie. najgorzej ze zrobila sie jej gruda. od przyszlego tygodnia zaleczamy.trzeba oliwke kupic. nogi wygladaja o wiele lepiej po werkowaniu. No i mozna bez problemow skorygowac wywijajace sie biale kopyto. te biale to zawsze byle co. Daktyl ma az dwa.ale od poczatku dobrze prowadzone i jedynie strzalki czasem sa lipne. teraz oba koniki maja idealne nozki:)

środa, 28 lipca 2010

6 gier za nami:)


Do tego co robiłyśmy dorzuciłam Squeeze Game. Na razie między mną a płotem. Ponad oponami było zbyt stresujące. Jeśli chodzi o Circling to jak mówi Linda - ćwiczymy odsyłanie. Cieszy mnie że mała podchodzi bez problemu i zaczyna łapać że jej obowiązkiem jest zostać na tym kole. Nogi brałam 2 razy. Jest lepiej choć do ideału dużo brakuje. Zupełnie inaczej pracuje się z koniem , który nie ma ze mną takiej więzi emocjonalnej jak miał na początku Daktyl, który kochał wszystkich ludzi, a najbardziej tych co mu poświęcali czas. Sukcesy są niewielkie ale cieszą. Doszło do tego, że jak zostałam cyknąć kilka fotek ona sama kilkakrotnie do mnie podeszła. Nawet jesli liczyła na chleb to fajnie że podeszła. Mimika Dody za to jest tak wyraźna, że wciąż chce mi się śmiać jak aż marszczy pysk ze złości jak nie dostaje chleba albo chwytam ją za uszy. Śmiesznie wygląda. Taka mała złośnica. 

Za to jesli chodzi o Daktyla to mogę być zadowolona , bo w terenie idzie tam gdzie go tylko poproszę. Dziś przedzieraliśmy się jakimiś zarośniętymi ścieżkami i trafiliśmy na błoto poryte przez dziki. Wszedł, droga nam się skończyła to zawróciliśmy i pojechaliśmy w bok przez drewnianą kładkę. Pierwszy raz miał taką przeszkodę i wszedł bez wahania. A przez chaszcze szedł ze mną położoną na szyi bo tak było gęsto i też nie robił problemów. Jest czujny i chętny do zwiedzania. Jego spłoszenie to dygnięcie i odwrócenie się w stronę 'potwora'. Lepiej z tym być nie może, choć brak mi czasem rozluźnienia. Mogę zostawić go na linie, albo zdjąć kantar i iść po ogłowie a on nadal grzecznie stoi na wolności. Nikt nie wierzy że to nie jest grzeczny koń. Daktyl ciągle ma swoje zdanie na różne tematy i próbuje ile może. Z ziemi jest już idealnie łaściwie. Będziemy się teraz skupiać na jeździe.

niedziela, 25 lipca 2010

Circling - jak trudno okrążać

Po kilku latach przypomniałam sobie, że Daktyl nie potrafił chodzić w kółko!  To stało się przy natknięciu się na ten problem z Dodą. No cóż, po jednym kółku nam starczy. Zobaczymy czy jej podejście do kół będzie inne, bo Daktyl był niestety uczony klasycznie lonżowania a dopiero później Circling. Jemu to zmieniło podjeście do kół . Zobaczymy jak będzie z koniem uczonym od razu prawidłowo.

środa, 21 lipca 2010

do przodu

dziś pojechałam bez auta i zajęło mi  ponad godzinę dojazd w 1 stronę. Przy okazji nie mialam siodła wiec postanowiłam poćwiczyć jazdę na oklep. Nie było źle, z naturalnym dosiadem nic złego się nie dzieje nawet jak koń się potknie. Daktyl robi postępy, jeździmy dużo na Carrocie. Trzeba wyćwiczyć zatrzymania i ruszania o 2 chody wyżej i zacznę z 2 Carrotami. Nie jest źle ale mogło by być lepiej. Natomiast Doda daje nogi. Dziś czyściłam tyły przy bardzo niewielkim oporze, bez problemu zakładałam i zdejmowałam kantary przez uszy (!). Carrota ze stringiem też już się nie boi i zaczęłyśmy Circling. Poszło nieźle jesli tak można nazwać wykonanie po kółku w każdą stronę. W porównaniu do ostatnich buntów było super. Należy cieszyć się z małych rzeczy. Dzięki temu Doda nabiera zaufania i naprawdę chętnie pracuje! To taki pozytywnie nastawiony koń, dzięki czemu efekty są dużo lepsze. Ona już zauważyła , że mam cel no i że umiem się bawić. Nawet nie miałam problemu z podaniem jej pasty na odrobaczenie. 

poniedziałek, 19 lipca 2010

Dziki koń to dziki koń

Doda twardo zrywa liny. Udało się urwać karabinek i rozplątać line profesjonalnie zawiązaną. Z Daktylem też na początku dużo szkód było, łącznie z pęknięciem w śródręczu przez zaciśnięcie liny na ręku w terenie zanim nauczyliśmy się jak pracować PNH. Straty naprawione, a przy okazji zrobiłam nowy savvy string bo poprzedni nieco się zużył. Tym razem mam nawet poppera.

Ciągle obserwuję różnice w zachowaniu obu koni. Daktyl był rozpuszczony od początku i ciągle przy ludziach, za to o wiele później zaczęłam prawdziwe PNH z DVD, a nie ze strzępków materiałów z sieci. Doda już sama podchodzi. Nauczyła się że za każde podniesienie nogi chwalone głosem dostaje nagrodę i na razie jak tylko odłożę nogę to cofa się po kawałek chleba. Ważne ,że wczoraj po raz pierwszy wszystkie 4 nogi wyczyściłam kopystka i tylko z lewą tylną był problem. W ogóle w lewej strony idzie nam gorzej więc moim zdaniem koń jest prawostronny. Poza tym mam na razie mało informacji i doświadczenia żeby zdiagnozować koniobowość na 100%, ale stawiam na LBE , takie samo jak Daktyl. Taką też miałam nadzieję jak ją kupowałam, bo ten typ koni do mnie pasuje. Co sugeruje mi LBE? - ciekawość (nawet jak się przestraszy czegoś to zaraz podchodzi i wsadza nos, wszędzie wejdzie i przejdzie) , lotność - jest szybka, zwrotna i lubi biegać, spokój i przemyślenie wszystkich spraw, które wywołały w niej napięcie, upór i mam wrażenie że zaczyna podgryzać w zabawie. Jest też bardzo bystra. Daktyl oscyluje w LBE z kierunkiem LBI natomiast Doda LBE z kierunkiem RBE.  Różnica jest wyczuwalna jednak mam wrażenie , że z małą będzie mniej kłopotów jak tylko się do końca oswoi z ludźmi. Daktyl ma ciągle swoje wyraźne zdanie i ciężko go podporządkować, natomiast Dodę łatwiej przekonać do swojego zdania. Ale czas pokarze.

przeniesione z 15.lipca .nogi

Nogi małej są w fatalnym stanie. Potrzebny natychmiast kowal. Jedyny problem polega na tym że ona jako dziki koń nigdy nóg nie dawała. Była raz werkowana i to pod narkozą. Masakra. Dzisiaj pierwszy raz dała mi cztery nogi bez machania. Przednie moge czyścic kopystką tyly na razie wystarczy, że trzyma. Dobre i to. Ciekawi mnie jakie efekty i jaka różnica będzie w pracy z nią. Od pierwszego prawdziwego kontaktu z człowiekiem zna tylko PNH. Daktyl na poczatku miał robione join- up. Probowalam zaczac Circling ale jeszcze za wczesnie chyba bo nie ma utrwalonego Driving przodem. Za to tył ustępuje bardzo dobrze tak samo Yoyo

przeniesione z 15. czerwca Friendly podstawą

Na razie walczymy z liną i Carrotem. Z boku głaskanie jest już ok. Wymaga to duuużo czasu i pracy. Koń jednak zaczął zauważać człowieka. Zaczyna pochodzić, idzie przez jakiś czas za człowiekiem. W środę sama praca nad możliwością kładzenia liny na zadzie zajęła ok 15 min. W końcu przeżuła i przestała się napinać. Stwierdziłam też , że jest gotowa na kolejne zabawy. Porcupine Game poszła od razu. Koń cofa się i odchodzi maksymalnie od drugiej fazy. Chodzi zarówno przód i tył. Z Driving Game trochę gorzej bo kilka razy musiałam użyć 4 fazy, to samo z Yo-Yo. Ale uczy się szybko . Nie chce nic zrobić za szybko. Teraz i tak widzę jak dużo daje doświadczenie z poprzednim koniem. Tak naprawdę nad tym , co zaczęłam robić z Dodą po kilku sesjach z Daktylem zajęło mi kilka tygodni.

przeniesione z 9. czerwiec

Doda została sama, tzn. bez kuzyna, który odjechał w niedzielę. Szybko zabraliśmy ją w teren w ręku i nawet szła grzecznie za końmi. Trochę bardziej może zwiąże się z Daktylem, jako odrzutkiem stada. Natomiast trwa walka o uszy. Można ją głaskać po całym ciele a dziś nawet odczuliłam tylne nogi na carrota, ale uszu za diabła nie da dotknąć. Będzie chodzić w kantarze na stałe dopóki się to nie zmieni. Mam nadzieję , że ten stan nie potrwa długo. W poniedziałek próbowałam nieco Jeża i ustępuje całkiem gładko od dotyku. Nie nabrała żadnych manier. Wczoraj skonstruowałam kantar sznurkowy i dziś okazało się , że pasuje jak ulał. Ale jeszcze czeka nas duuuuużo Friendly

przeniesione z 2 czerwca. pierwsze podejscie

Doda jest dzika i jedyne co o daje się złapać. Puściłam na padok ją, Daktyla i jej kuzyna z którym na razie stoi. Daktyl spokojnie chciał się bawić. Pojeździliśmy nieco, mimo wielkiego błota i zabrałam się za małą. Dzień wcześniej trzeba było jej poluzować kantar. Masakra. Ale sę w końcu udało. Dlatego to będzie nasz priorytet na ten weekend. Pierwsze koty za płoty. W poniedziałek po 20 minutach rzucania głową mogłam zarzucać jej linę na szuję i kłodę z obu stron. Stosowałam FG z liną i ręką na szyi. Czuję, że doświadczenie z pierwszym koniem procentuje. Poszło gładko mimo jej znacznego oporu. Po kolejnych minutach mogłam łapać na chwilę za uszy. I założyłam sznurkowy kantarek. Nieprawidłowo oczywiście ,tylko zarzucając spod szyi , ale to zawsze pierwszy krok. Będziemy kontynuować odczulanie. 

Przeniesione z 31.maj historia kolejnej niespodzianki w moim życiu

Daktyla- pierwszego konia mam juz ponad 4,5 roku. Zakupiony został jako 9 miesięczny źrebak ze stajni w której uczyłam jeździć moja siostrę. Zupełnie niespodziewanie ponieważ ja już nie jeździłam z powodu finansów już ok. 5 lat. A ze źrebaków z pola ten był najmilszy i zawsze przybiegał do ludzi. Rodziców znałam i mimo, że dokumentów nie mam znam pochodzenie. Zabrakło w zimie na siano, źrebaki szły do handlarza, a on był taaaakiii kochany i ładny.... Zostałam z koniem. Dopiero później zainteresowałam sie PNH. Wcześniej próbowałam trochę z Montego Robertsa. Jednak nie pasowała mi do końca ta metoda. Zobaczyłam na youtube film Pata jak z pełnego galopu koń wskakuje do ciężarówki , a Pat zawiesza się na tyle. Od tego momentu wiedziałam, że to chce robić. Początkowo był brak funduszy, materiałów i doświadczenia. Poza tym młody koń. Z czasem coraz większe postępy. Obecnie zaczynamy bawić się poziomem 3. Zarówno z ziemi jak i z siodła. Gospodarze mówią, że ich się nie słucha, a ja mu tylko paluszkiem pokarze gdzie ma iść i on idzie :) . Super LBE:)

2 lata temu pojachałam do pomocy kryć klacze og. Egon. Jedna z klaczy to moja niespełniona miłość. Trochę za stara i trochę za droga. Ale trenowałam na niej przed kursem instruktorskim z jeździectwa. Pierwsze skoki i cwały na oklep, jazda na kantarze w terenie itp. Klacz, która okazuje uczucia tyko ludziom, którzy jej krzywdy nie czynią. Mało komunikatywna. Po tygodniu właściciel stwierdził, że jestem pierwszą osobą do której sama podchodzi mimo ostrej jazdy. Bardzo szybko się uczyła. Super rodowód.

Poproszono mnie o pomoc przy pakowaniu koni do przyczepy. Pojechałam. 2 małe na sprzedaż. Jak zobaczyłam to rude to na następny dzień już przyjechała do Daktyla. Jedynie problem stanowi fakt , że jest półdzika. Jedynie nauczona żebrać o jedzenie....Popracuje się i będzie dobrze!!!Mam nadzieje, że będzie biegać z Daktylem, bo klacze gospodarzy są LBI i nie chcą z nim biegać , tylko go biją. Ona z arabskim rodowodem na pewno będzie biegać jak tylko trochę lepiej jeść dostanie.