czwartek, 13 października 2011

nowe miejsce





Podjęłam decyzję o przeniesieniu koni. Mają teraz idealne warunki do obserwacji kopyt pod względem żywienia. Właściciel zbudował elegancką wiatę z drewna, osłoniętą z 4 stron z otwartym wejściem. Konie mogą w dowolnym momencie wejść i wyjść. Nareszcie dotarły zamówione w kwietniu siatki na siano z małymi oczkami. Konie wyglądają na szczęśliwe. Mają 4 inne koniki do towarzystwa i mnóstwo ziemi. Dodatkowym atutem jest niedaleki las, choć na razie jeszcze tam nie byliśmy. Mam niewiele czasu wiec rzadziej jeżdżę do nich. No i Daktyl kilka dnie po przewiezieniu okulał na przednią nogę. Podejrzewam ,że przyczyną jest nadal jego zastanie. Dostał nagle duży teren do biegania i się tak skończyło. Z przewożenia jestem zadowolona. W sumie samo wchodzenie zajęło niecałą godzinę. Tak jak przypuszczałam Daktyl robił problemy, choć niewielkie. Kilka razy wszedł całkiem i pozwoliłam mu wyjść, żeby nie nabrał urazu. Mieliśmy fajne autko i przyczepę. Najgorzej wyszło z dotarciem na miejsce, bo okazało się, że w dniu eventu typu walka na nowym stadionie zamyka się wyjazd z obwodnicy i w ogóle pół miasta stoi….Na dodatek robiło się gorąco. Konie jakoś to musiały znieść….
Mam parę ciekawych zdjęć Daktyla i Dody. Pierwsza była sesja ślubna na kulawcu, a potem jeszcze kilka innych….Ciekawe, że Daktyl w ogóle nie zareagował na suknię ślubną….a miałam nadzeję, że nowy straszak będzie.

niedziela, 4 września 2011

no to jazda...






Z Daktylem praca idzie coraz lepiej. Na razie się rozskakaliśmy i nawet szeregi już idą. Wystarczy nam kłus,, natomiast to jemu pozwalam wybrać jakie tempo, bo przy większej przeszkodzie często sam zaczyna galop. Nie ciągnie, nie pędzi i nie wyłamuje…Tak chyba powinno to wyglądać. Zaczęłam więcej jeździć z samym Carrotem i jestem zadowolona z efektów. Widzę też do czego muszę wrócić z halterem i poprawić, żeby z Carrotem szło lepiej. Mogę powiedzieć, że idziemy do przodu. Nie boję się wsadzać nie tylko początkujących, ale także dzieci i puszczać ich samych po padoku. Daktyl kombinuje i ma dużo do powiedzenia, jednakże jest bezpieczny. SAFETY FIRST. Obserwuje jego ruch i widzę dużą poprawę, mimo że kopyta przez ciągłe stanie w boksie nie wyglądają najlepiej. Zafascynowana Daktylem postanowiłam zacząć bawić się z Dodą z siodła. Pierwszy raz był ciężki ponieważ Daktyl nie wiedział co robić. Dokształciłam się z pomocą dvd gdzie Pat pracuje właśnie z siodła i kolejny raz był dużo lepszy. Daktyl też załapał jak ma chodzić.

środa, 3 sierpnia 2011

fear makeover, czyli co trzeba zmienic





Długo nie miałam czasu dla koników porządkując swoje sprawy. Miałam przez to parę momentów zwątpienia związanych z "obciążeniem" spowodowanym posiadaniem koni i ciąganiem ich za sobą oraz problemami zwalanymi przez to na siebie i bliskich. Natomiast prawda jest taka ,że konie właśnie wyciągnęły mnie z niejednego dołka i uchroniły przed paroma dużymi błędami i nie wyobrażam sobie życia bez nich. Niesprawiedliwe więc jest traktowanie ich jako jakiekolwiek obciążenie czy przykry obowiązek i nie mam takiego zamiaru, pomimo, że niedawno usłyszałam , że może wreszcie powinnam je poświęcić w imię czegoś tam. Kpina. Jak się nie chce wyjść z domu bo siąpi deszcz i jest ciemno to i tak trzeba wyjść bo one czekają...po takim wyjściu świat okazuje się wcale nie taki ponury:). Poza tym lipiec jakiś tragiczny z pogodą. Daktyl albo kulawy albo lało. Kilka razy tylko tak naprawdę pracowałam z nimi i jeździłam. Pogoda się poprawiła więc można brać się do pracy. Konie stały praktycznie 2 tygodnie bo do tego wszedł mój wyjazd. Wczoraj za to piękna sesja z obydwoma z ziemi . Najpierw Daktyla puściłam na padoku luzem żeby się trochę rozruszał i obserwując jego zachowanie spróbowałam liberty. Zupełnie podstawowo, ale jako że nie mam play pen-u nie oczekiwałam niczego. Daktyl mnie totalnie zaskoczył bo poszedł wszystko łącznie z chodami bocznymi, skokami i Circling Game w stępie i kłusie. Zauważyłam, że jak długo nie pracujemy to on strasznie szuka kontaktu i zrobi wszystko byleby go chwalić. Dlatego też nie chcąc popsuć ani zapeszyć skończyłam w atmosferze jego chęci do dalszej pracy na wolności i puściłam go na trawę. Przyciągnęłam na ten sam padok Dodę, trochę razem poganiałam i poprosiłam Dodę o przyjście. Bez problemu. Ona znów była bardzo pobudzona i żywa. Starała się za wszelką cenę wyprzedzić moje myśli, praca polegała głównie na wyćwiczeniu - stój i czekaj na mój ruch zanim podniesiesz kopyto z ziemi. Robi piękne zmiany kierunku i wygląda widowiskowo. Muszę jej jakoś utrudnić, zwłaszcza Circling Game. Patrząc na jej wzrost boję się, że przerośnie Daktyla.
Co do fear makeover...Niegdy nie bałam się wsiadać na konie. Nawet po wypadku od razu siedziałam. Jednakże wiem , że w teren nieprędko wyjadę. Lek pojawił się w momencie gdy Daktyl pechowo okulał i nie miałam jak go przepracować od razu. Teraz widzę , że to już fobia. W Krakowie , na kursie z Bernim wieczorem były sesje z DVD z Savvy Clubu. Jeden wieczór właśnie był poświęcony na to DVD. Wtedy , zafascynowana początkami PNH w moim życiu, byłam tym kompletnie niezainteresowana. Tym bardziej, że dr. Stephanie Burns jest andragogiem, więc to co mówiła znałam i znam ze studiów. Uważam ją za wspaniałego andragoga, ze względu na wiedzę i umiejętność dopasowania i przekazu informacji uczącym się i pod tym względem jedynie interesowało mnie to DVD. Pamiętam swoje zdziwienie, jak zobaczyłam łzy w oczach kilku dziewczyn słuchających mojego tłumaczenia jej słów. Były to osoby, które od jakiegoś czasu w ogóle nie jeździły na swoich koniach , mimo, że bardzo je kochały. Teraz dopiero doceniam te informacje w pełni. Wszystko co mówi dotyczy mnie i moich barier. Rzecz najważniejsza, którą wiem, ale powiedziana po raz setny przez osoby z autorytetem upewnia mnie w nie słuchaniu osób, które mówią "musisz wsiąść i jechać w teren". Nauka i postęp polega na napotkaniu na dysonans poznawczy, czyli uczuciu dyskomfortu jedynie na tyle , na ile nie powoduje lęku. Wytwarzana w umyśle wizja tego , czego się boimy sama powoduje już uczucie lęku, nawet gdy tego nie robimy. Czyli pojawia się fobia. Natomiast absolutnie nie jest dobrym sposobem wyjście poza strefę dysonansu do strefy lęku i paniczna z niej ucieczka do strefy bezpiecznej. Co z tego, że coś zrobimy, jeśli tak się baliśmy, że następnym razem będzie jeszcze gorzej. Dokładając do tego konia i jego odczuwanie naszych emocji tworzy się niezła bomba z zapalonym lontem....to tak na początek tego materiału.

niedziela, 29 maja 2011

podstawowe wyposażenie, czyli tego czego wciąż brakuje

Jak na razie dorobiłam się przez te lata z koniem jedynie własnej przeszkody z bezpiecznymi kłódkami (samoróbka, ale solidna), piłki, pachołków i płachty. Wszystko inne było zawsze zaadaptowane w stajniach. I tak na początku miałam przeszkody z małych opon. Później były już opony wkopywane na stałe w pionie i w poziomie, robiące przeszkody różnej wielkości. W poziomie było coś w rodzaju platformy do wchodzenia (wypełniłam ziemią) a w pionie można było przeskakiwać lub ćwiczyć chody boczne na różne sposoby. Miałam także metalowe beczki, które stanowią jak się okazuje duże wyzwanie dla pewności siebie. Niestety zostały jako element poprzedniego gospodarstwa. Teraz wykorzystuję drogowe zapory (jak już pisałam) które także okazują się wyzwaniem. Przeciskania nad nimi próbowałam ostatnio nauczyć Dodę. Była wyraźna odmowa, brak pewności , mimo silnych prób z jej strony. Dzieki DVD na którym Linda uczy Allure skakania wyższych beczek problem udało się błyskawicznie rozwiązać. Na pewno jest jeszcze dużo do zrobienia, jednak główny lęk zginął i cel się zbliżył ku osiągnięciu. Wystarczyło zrobić wąski przesmyk między zaporami i poćwiczyć przeciskanie w różnych chodach. Po kilku razach nabrała na tyle pewności siebie, że skakała w obie strony bez problemu.
Czego mi brakuje teraz? Na pewno beczek. Najlepiej plastikowych. Ceny ich nie są zabójcze bo od 20-30 zł ale muszę znaleźć odpowiednio bliskie źródło żeby nie płacić za transport. Kolejną rzeczą zalecaną w programie i myślę, że w miarę prostej do skonstruowania w miarę czasu i posiadania miejsca to myjnia. Niestety trzeba ją wkopać na stałe i wątpię że inni jeźdzcy by mnie nie zamordowali (część ich koni już histerycznie reaguje na piłkę i jak jeżdżą muszę ją chować). Dosyć dokładnie konstrukcja wytłumaczona jest na stronie savvy clubu. Nawet dokładne wymiary są podane. Nie ma to jak USA. Dalszym szczytem marzeń jest porządny play pen. Był, ale w zimie poprzewracał się częściowo słupki a na wiosne został przerobiony na ogrodzenie (bo solidniejsze słupki). Myślę że kupno plastikowych słupków i taśmy może rozwiązać problem tylko będę go musiała za każdym razem stawiać od nowa i pakować , co może być bardzo męczące....Etapem marzeń jest plaster miodu, czyli 4 round peny otoczone 1 wielkim. Daje super możliwości. Nie dość że jest miejsce do pracy bez liny i na wprowadzanie nowych rzeczy z siodła to jeszcze daje idealną naturalną koniczynkę do jazdy. Na pewno pomaga w pracy nad pewnością siebie. Podest.Hmm. Zastanawiam się od jakiegoś czasu na wykorzystaniem palety. Nawet taką mam. Jak wytrzymała cegły to i konia utrzyma. Tylko musze ją jakoś wzmocnić, a to wymaga znalezienia dłuższej wolnej chwili. Fajnym ćwiczeniem jest praca na zegarze słonecznym (nie wiem jakie jest "oryginalne" polskie tłumaczenie - sundial). To jest łatwe do ustawienia jak ma się drągi a ja obecnie nie mam co narzekać. Jedynie też muszę je zawsze odkładać. Ale przeżyję. Najpierw ustawia się 2 drągi na kole (zależy jaka lina) a potem dokłada po 2 kolejne. Konia uczy to zachowania chodu i kierunku przy patrzeniu pod nogi. Przydałyby się jeszcze tzw naturalne przeszkody, czyli choć z 1 pień drzewa tylko z tym jest zawsze problem....

czwartek, 26 maja 2011

yoyo podstawą kolejnego etapu pakowania konia

Od jakiegoś czasu pracujemy z Doda i Daktylem głównie nad przyczepą. Do Dody wchodzę, przytrzymuje ją no i moge cofać jak się obróci i wyjdzie na rapmę. Daktyl wreszcie spokojnie wychodzi. Ale jeszcze nie jest ok. Dodę mogłabym przywiązać, Daktyl prawdopodobnie znow zyskałby traumę. Udało mi się go nakłonić do squeeze po rampie, między mną a wejsciem i yoyo w kierunku przyczepy tyłem. Dojdzie do przyczepy i nawet ja dotknie. Doda pokazała wyraźnie , że nie czuje się pewna przy cofaniu w kierunku przyczepy. Zawsze ląduje bokiem gdy zbliży sie na odległość ok 2 m.i nie ważne jak przesunę zad zawsze jest źle. Miałam wrażenie, że to nie do końca o przyczepę chodzi. Zaczęłam szukać problemu. Pierwszą rzeczą było uruchomienie płachty. Doda za pierwszym razem potraktowała ją kopytami i zębami. Z przechodzeniem i staniem całym koniem nie było tez problemu, natomiast problem pojawił się właśnie przy cofaniu. Nawet bała się przy stick to me, choć przełamywała swój strach. Podoba mi się jej bezgraniczne zaufanie do człowieka. Z człowiekiem czuje sie bardzo pewnie (im bliżej tym lepiej, więc trzeba ciągle przypominać o granicach "bliżej"), a sama zupełnie ją traci i staje się innym koniem. Mam nadzieję wykorzystać to w przyszłości pod siodłem. W każdym razie po obłożeniu konia hałasującą na wietrze płachtą miałam kolejne 'how interesting'. Czyli wyszło , że to też nie o płachtę chodzi. Zaczęłam eksperymentować i trafiłam w 10! - Ustawiłam plastikowe kawałki ogrodzenia (takiego jak na drogach) w odległości ok 2 m od siebie i nie było najmniejszej możliwości żeby ona przez to przeszła tyłem! Przodem - proszę bardzo,squeeze na styk do jej boków - stęp, kłus i galop bez wahania. Tyłem - nigdy w życiu. Okazało się, że dopiero jak ustawiłam je w odległości ok 4m była w stanie między nimi cofnąć. Szybko i nerwowo pierwszy raz, po raz 2 i 3 spokojnie. No to zaczęłam zwężać - było ok, do momentu kiedy ustawiłam je na boku (były wyższe) a nie poszerzyłam odległości. Więc znów praca od nowa - od szerokiego do wąskiego przejścia. I tu jest problem. Zbyt mało ćwiczyłyśmy przeciskanie i yoyo. Mam wrażenie że ten sam problem jest ze skokami u niej. Wykorzystałam metodę Lindy z dvd savvy clubu z dawaniem konikowi przejscia między przeszkodą w środku(ona miała beczki) a potem zwęzaniu. Nawet jakoś zaczęła te przegrody skakać. Jeszcze nas z tym sporo pracy czeka...

niedziela, 1 maja 2011

porównanie




Od czasu kiedy obcięłam owies ciągle słyszę , że Doda jest zbyt chuda. Moim zdaniem różnica jest minimalna, więc z początku normalna, no i konie zrzuciły zimową sierść. Gdyby nie wiedzieli pewnie by nie gadali. Wiedziona jednakże troską o konia rozpoczęłam przeglądanie zdjęć koni, które powinny wyglądać najlepiej jako wzorzec rasy małopolskiej. Oto co znalazłam i myślę, że mój koń pod względem chudości nie odstaje. Fotki przedstawiają ok 3 letnie klacze małopolskie wystawione na aukcji na Partynicach w 2009. Doda z wczoraj pod nimi.
Kolejną rzeczą , którą zauważyłam , a raczej nie zauważyłam , są jej kopyta. Spody są nadal mizerne i może to mnie zmyliło, ale tak wygląda jej przednia lewa noga po 10 dniach suplementacji. Byłam zła że piętki i strzałki są nędzne i dlatego nie zrobiłam pełnej sesji, a tylko 1 kopyto dla porównania w domu. Kąt zrobienia zdjęcia jest minimalnie różny.
Pracujemy także nad przyczepą. Obejrzałam chyba wszystko co znalazłam o wsadzaniu konia do przyczepy i wróciłam do notek z kursu z Bernim. Doda weszła już w pierwszym dniu mimo zaniepokojenia. Po 3 dniu wchodzi, okręca się i stoi dość pewnie w środku. Możemy pójść dalej. Z Daktylem było gorzej ale po 3 dniach wchodzi i wychodzi. Ma większy niż Doda uraz po ostatnim pakowaniu w pośpiechu. Myślę, że będzie dobrze.

niedziela, 24 kwietnia 2011

fluidity discussions

Linda na czerwcowej plytce 04 opisuje dosc dokładnie całą koncepcję fluidity. Symulacje pozwalaja zrozumiec jak siedziec i dlaczego ruszac sie z koniem, a także dlaczego nie powinno sie jezdzic w pozycji klasycznej i westernowej. Niezwykle ciekawa jest teoria roznic miedzy koniem jezdzonym przez kobiety i mezczyzn. U mężczyzn dolna czesc kergoslupa idzie do przodu u kobiet do tylu. Odbijajac to na grzbiecie konia , koń 'mężczyzny' powinien byc prawidlowy, kobiety blokuje nogi, jest wyklebiony i nosi ogon wyzej. Kobiety według tej teorii musza nauczyc sie wypychac miednice przy zachowaniu luzu, mezczyzni majac te pozycje musza oduczyc sie napinania i sciskania konia...
Kolejna ciekawa teoria dotyczy 'wyprostowanie' konia. Zakładając , że my siedzimy ok , koń nadal moze miec mniej wyrobione mieśnie grzbietu z ktorejs strony i blokowac sie. My siedzac teoretycznie ok, blokujemy mu zebra bo opadamy razem z siodlem na tę stronę. Jak temu zaradzic? Znaleźć tak zwany relatywny srodek z pomocą np. szwa w spodniach. Siadamy wtedy tam gdzie idzie kregoslup , a co za tym idzie siedzimy 'krzywo' dla osoby patrzacej z zewnatrz. Dzieki temu odblokowujemy konia i pozwalamy na rozwiniecie miesni. Kon sie 'naprostowuje'. Gdy koń wpada łopatką powinnismy usiąść do wewnątrz aby go odblokować.

piątek, 22 kwietnia 2011

Smutne wieści





Wczoraj został uśpiony dziadek Dody, ogier Pamir av Rabbelugn. Był wspaniałym koniem, o wielkim sercu, kochającym ludzi nawet , gdy działa mu się krzywda. Był pierwszym ogierem z ktorym chodziłam w ręku przy klaczach na kantarze. Nie zapomnę jazd w teren i wiecznego caplowania, nieważne jak był zmęczony. Koń odważny , dający super potomstwo i galopujący do ostatnich sił. Stan jego zdrowia wymagał podjęcia tej decyzji. Do ostatniego dnia pokazywał charakter i siłę araba. Cieszę się , że jestem w posiadaniu klaczy, ktora ma jego geny. wykazuje sie spokojem, cieprliwością i odwagą oraz posłuszeństwem.

czwartek, 21 kwietnia 2011

seminarium kopytne cz1.


Wreszcie znalazłam chwilę i natchnienie żeby wrzucic informacje pozyskane na seminarium prowadzonym przez Nic Baker i Sarah Braithwaite.
To kopyto jest absolutnie zdrowe i udowadnia, że zdrowe kopyto nie musi wyglądać ładnie tylko działać. Gdy kopyto Jack'a wygląda 'ładnie' koń kuleje.

Czym jest zdrowe kopyto?
- daje ochronę
- szybkość na długich dystansach
- amortyzację
Za amortyzację odpowiada piętka, strzałka i chrząstki k
opytowe ( chrząstki powinny być wypełnione i możliwe jest ich wymacanie )

Gdy koń nie staje prawidłowo, czyli od piętki , obciąża ścięgno zginacza głębokiego.

Nie jest konieczne werkowanie tylko danie szansy kopytu na poprawę.
Gdy koń ma bolesny spód kopyta na rentgenie często widać zmiany w ścięgnie i problemy z więzadłami bocznymi.

Żywienie
Istnieją 3 aspekty wpływające na zdrowie konia. Niezwykle ważne jest zapamiętanie tego :
Werkowanie stanowi JEDYNIE 10% sukcesu i jest większe prawdopodobieństwo, że zrobimy go nieumiejętnie i zaszkodzimy, niż że będzie dobrze. Lepiej jest nie werkować w ogóle jeśli pozostałe 2 warunki są spełnione. Są to ruch po odpowiednim podłożu (takim, żeby koń chodził wygodnie, a nie go forsowało) oraz DIETA.

Skąd się biorą problemy???

- obfita trawa bez ograniczeń
- cukrowe, przetwarzane pasze z olejem
- zbyt mało witamin i minerałów
- zdeptana trawa niezbilansowana pod względem minerałów
- niezbilansowana sianokiszonka lub siano
- zbyt dużo żelaza
Gdy jest zbyt dużo żelaza organizm nie może go wydalić i jest w wątrobie. Zaburza jej działanie i oczyszczanie organizmu.
Żywienie ma niezaprzeczalny wpływ na wrażliwość kopyt, połączenie puszki kopytowej, chrząstki kopytowe! Ma wpływ na ogólne zdrowie , optymalne zdrowie daje zdrowe kopyta.

środa, 20 kwietnia 2011




Tym razem lewe nogi Dody. Mam nadzieje ze kuracja mineralami i wyłączenie owsa zdziala cuda....




Doda. Lewe tył i przód. U niej widać WSZYSTKO.



I znow Daktyl tym razem tyl i przod.Jasniejsza linia jest linia rozpoczecia suplementacji magnezem

bez kopyt nie ma konia





Zakupiłam minerały i przyszly z niezsamowita predkoscia. Wyglada to niezle. Mam magnez , miedz, cynk, biotynę, lizynę i wit. E. Mysle ze to baza do rozpoczęcia suplementacji. Na razie dostana to rozmoczone z garstka owsa , a musze kupic wysłodki w tym tygodniu. Dodatkowo 3 razy w tygodniu jak jestem mielę siemię lniane zeby od razu podać. Wzięlam dopuszczalne ilosci minerałów bez badan siana i zrobilam mieszankę na 30 dni. Wyjdzie 15 dni pewnie na 2 konie. Mam zdjecia obu koni a jak obczaje program do zwalniania wideo to zamieszcze wideo z dzis, czyli ostatniego dnia bez suplementacji. I tak nieswiadomie dajac im Sukces magnez (gotowy suplement) spowodowalam widoczne zmiany w puszce. Wyraźnie , zwłaszcza u Dody zmienia sie kąt. Kopyta są obecnie w oplakanym stanie. Widać nadmiar owsa i brak wypuszczania. tragedia zwlaszcza u małej. Zobaczymy za tydzien. Porobię fotki i zamieszcze. Od góry widac lewy tył niżej przód

wtorek, 5 kwietnia 2011

Level 1 Program with Kissimmee Demo Horses

Rewelacyjny pokaz 7 gier w praktyce. Zwariowany koń wskakujacy ze strachu na ludzi w ciagu 1,5h oducza sie wszystkich tych zachowan. Uczy bezpieczenstwa z koniem i niepozwalania na zaognienie problemu. Dobry pokaz dla osob ktore uwazaja , że natural to tylko glaskanie konika. Z drugiej strony zły pokaz dla poczatkujących ktorzy nie maja wyczucia i kontroli nad swoimi fazami. Bardzo podoba mi się wyraźne pokazanie 'polite and passive persistance in a proper position" . Czasem nie wiem jak długo mam zachowywac taka pozycję z koniem z ktorym nie pracowalam i jest 'zepsuty' roznymi metodami. Fajnie widac jak kon mysli, gdy Pat prosi o dotkniecie pilki. Wczesniej prosil o przejscie miedzy beczkami potem o pilke, a kon wyraznie zastanawia sie czy to nie o beczki nadal chodzi. Wazna fraza , że kon nie jest jezdny bo zamiast odangazowywac natychmiast zad ,przyspiesza. Sprobuje tego z konmi ze stajni i zobaczymy czy bede miec efekty szybciej. Ostatnio gdy pracowalam z ogierkiem Dragonem zastosowalam podobna metode nieswiadomie i zaczelo skutkowac, natomiast widze ze moge kontynuowac duzo dluzej, az nie osiagne pelnego efektu.

DVD LEVEL 3 cz1

W trakcie kursu kopytnego odebrałam dlugo oczekiwane DVD. Pierwsze wnioski ktore sie nasuwaja to to, że sa bardzo krotkie. Zawieraja sporo waznych tresci i on line widzialam juz 2 razy jednak brak jest materialu. Tak jakby byly to tylko 'clues' . Poza tym powtarza sie duzo materialu ktory widzialam na Parelli Connect i savvy dvd. Sa jedynie inaczej uchwycone kamera. Dobrze powtarzac jednak dla kogos kto w kolko oglada ten sam material (jak ja) zeby wszystkie szczegoly wychwycic staje sie to nużące. Mam wrazenie , że idzie to w strone maksymalnego bezpieczenstwa, co mi sie podoba.
Podumowaujac on line - zwaracamy uwage na luz na linie i na jakosc wykonania. 7 gier przerabiamy podnoszac na wyzszy poziom. Friendly Game podnosimy uczac konia rozroznienia go od Driving i Porcupine. Ciekawy jest przyklad z labradorem i border collie. Labrador, jako przyjzane stworzenie podbiega na luzie , a border collie jako pies pasterski podkrada sie. Sprawdzamy wiec czy mozemy podbiec na luzie do konia i on odczyta to jako FG i nie ruszy sie. Sprawdzilam ze moge, choc Daktyl byl nieco zdziwiony. Kolejna to Jez z Friendly. Zarzucamy line z drugiej strony konia przez klode i kon ma stac. Dochodzimy do tylnych nog i kon ma nadal stac luzno. Lekko ciagniemy w swoja strone tylne nogi i kon ma isc za dotykiem....To nam wychodzi. Poza tym znalam to wczesniej tylko bardziej ekstremalnie. Z tego co pamietam Bernie pokazywal to na L1 w Krakowie. Zaczynamy wiec bawic sie na odleglosc. My dajemy luz na linie, kon ma go utrzymac bo inaczej jest mu niewygodnie. Waznym elementem jest yo-yo. Znajduje sie posrodku 7 gier. Inaczej wyglada Driving konia w kierunku czegos a inaczej yoyo (driving kieruje, przy yoyo kon ma isc do nas i od nas, lub wolniej i szybciej) . Nalezy zwracac uwage zeby bylo proste. Podprowadzamy konia do przeszkod, od przeszkód i przed przeszkody, potem przez. Zawsze na wprost.

środa, 23 marca 2011

7 games with a new horse

Tym razem widzialam dvd z Allurem. Odzyskałam wiare w siebie, bo to jak on targał Patem było wbrew wszystkimu budujace. Szkoda , że nie widzialam tego zanim zaczelam prace z Dodą....Pat pokazuje 7 gier z wielkim koniem ktory dobrze wie co znaczy lonzowanie. Zaczyna od FG jednak gdy kon panikuje wykorzystuje jeza i driving do zatrzymania go. Fajne wydaje sie cwiczenie z polkolami. Kon biega wokol czlowieka stojacego przy plocie . Plot naturanie blokuje konia, a czlowiek naturalnie blokuje swoja przestrzen dzieki czemu uczy konia szacunku. Bardzo dobre DVD (2003) dla kogos kto dopiero zaczyna pracowac naturalnie z nowym koniem. Dzieki doswiadczeniu z Daktylem radzilam sobie z dzikimi reakcjami Dody, jednak bylam podlamana jej "odpalami" . Teraz wiem ze to zupelnie normalne reakcje i nic zle nie robilam.

Kolejne nagranie bylo o mistrzach Pata. Oprocz wzruszajacego przemowienia odnosnie wspomnien Pat powiedzial o Casprze - ten koń chcialby zeby ktorych z nich go dosiadal. To bardzo wymagajacy kon. To co ja osiagne w rok oboje z nich osiagneliby w miesiac.....

Nastepne dvd z serii edukacyjnych dotyczy zmian nogi. Wykorzystuje tzw. Bonny rabbit czyli jedziemy w prawo, wodza w prawej rece wyzj niz normalnie. Potem reka w gore i wodza do pepka. Kon zawraca na plot i zmienia noge. Najpierw klus potem galop z przejsciem do klusa. Cwiczylam to dzis z Daktylem. Dawno nie chodzil wiec byl sztywny i niedobry ale zmienial noge bardzo łatwo...Dobre ćwiczenie

niedziela, 20 marca 2011

nogi i wiosna

3 tygodnie temu pojechalam na stajnie w niedziele. Lekka jazda po przygotowaniu w reku. Mialam juz orteze na rece wiec jazda duzo wygodniejsza.Daktyl niezbyt chcial chodzic. W poniedzialek rano sms ze jego tylna noga jak bania. Masakra. Stwierdzilam ze zaczekam dzien, czy nie zejdzie. Podejrzenie naciagniecia sciegna achillesa. We wtorek bylo gorzej. Mialam zebranie w szkole wiec nie mialam jak pojechac, a o 22 nie dalabym juz rady nic zrobic sama. Zadzwonilam do weterynarza, ktory zszywal Dodzie nos. Zastanawialam sie jak go zawiesc tak daleko. Ku mojej radosci okazalo sie ze jedzie w srode do Bielawy i po drodze moze obejrzec konia. Zasugerowal ze to jednak zapalenie stawow, ale byl ostrozny, bo konia nie widzial. Po rozmowie z wlascicielka stajni praktycznie od razu potwierdzila sie diagnoza bo druga noga zaczela puchnac. Nastepnego dnia pojechalismy na stajnie. Noga jak u slonia, druga ja gonila. Przyjechal weterynarz, dal 2 zastrzyki i Daktylowi po 10 minutach ulzylo. Dostalam tez masc na wymiona do chlodzenia. Dziala rewelacyjnie bo myslalam ze mi dlon odpadni z zimna nawet po umyciu i jest niedroga. Po kilku dniach opuchlizna przestala byc widoczna. Kon stal w stajni 3 tygodnie i jednynie byl oprowadzany. Zawiesilam mu butelke do zabawy. Zostanie tam na stale bo widze ze sie bawi.

Po tej"przygodzie" nasunelo mi sie pare wnioskow:

1. Koń ktory stał cale zycie na padokach i dostawal mniej jedzenia jest szczesliwszy i mniej narowisty niz ten co ma mnostwo jedzenia i schodzi z padoku jak tylko stanie przy wyjsciu.

2. Musze zmniejszyc mu jedzenie bo jako kon maly (165) i nieuzywany w sporcie wyczynowym, a karmiony wczesniej mniejsza iloscia owsa , robi i mnie i sobie krzywde. Nie panuje nad odruchami i nie umie wyladowac energii.

3. Oplaca sie popracowac nad spokojnym szczypaniem w szyje zeby mozna bylo w miare spokojnie dac zastrzyk dozylny.

4.Dominujacy kon panikarz bedzie zawsze potrzebowal wlasciciela do najdobniejszych rzeczy. Mi pozwolil nasmarowac cale nogi mimo bolu i nawet nie pomysla o kopaniu. Dziewczyny na stajni chcial pokopac i uciekal z noga jak tylko sie na nia patrzyly.

wtorek, 1 marca 2011

Downward transitions - przejscia w dół

Od kiku lat oglądając Parelli DVD robie z nich notatki do ktorych wracam w razie potrzeby. Dletego też postanowilam przeniesc ten zwyczaj na bloga. Po pierwsze internet mam w komorce i latwiej mi to przejrzec. Po drugie mam dostep do zbyt duzej ilości materiałów zeby to ogarnąc w zeszycie. To by było na tyle tytułem wstępu.
Pierwszy materiał będzie o przejściach w dół, przedstawiony przez Lindę. Koń idealny dla mnie bo LBE. Dziewczyna na 3 poziomie.
Katie miala oprowadzic konia i cofnac kilka razy. Wazne ze LBE nie lubia sie cofac. Konie czesto gryza wodze. Przejscia sa za to forma yo-yo. Rozstawili 4 pachołki blisko ścian i kazali jej pokazac je koniowi. Zatrzymac sie, dac powachac, ugryzc, podeptac. Koń ma je zauważyc. Nastepnie jadac stepem trzeba wyraznie przestac jechac cialem kawalek przed pacholkiem , a nastepnie zatrzymac konia tuz przed i pochwalic. Znow moze deptac. Jak zauważy, to zaczynamy probowac jazde bez wodzy. Dojezdzamy do pacholkow i przejezdamy je jak kon sie nie zatrzyma na cialo. Wtedy podnosimy wodze i stajemy, nastepnie cofamy konia zeby wyladowal nosem przed pacholkiem. Im wiecej zajmie zatrzymanie i cofanie tym dluzej stoimy. Pamietac nalezy zeby przestac w dobrym momencie, czyli zostawic sobie cos na jutro. Jak koń staje przy kolejnych slupkach to nastepnym razem mijamy niektore, zeby je nastepnie usunac.
Z doswiadczenia z Daktylem:
1. nauka nie idzie tak szybko, moze dlatego ze jest niezwykle dominujacym koniem i ma duzo 'go'. Faza 1 Daktyla jest faza 3 dla delikatniejszej Dody wiec dluzej trzeba go uczyc wrazliwosci. Na pierwsze sesji zsiadlam juz po drugim slupku przy ktorym sam stanal od ciala. 2. Daktyl na kolejnej sesji po powtorce od poczatku zalapal szybciej, ale zaczal sprawdzac czy tez pochwale go jak stanie sam majac slupek na wysokosci szyi. Chwalilam, ale po cofnieciu na delikatna sugestie. 3. Trzecia sesja była duuużo lepsza. Koń zatrzymał sie przy 4 kolejnych słupkach. Odpuscilam i czekam az mu kulawizna minie.....

jazda i po jezdzie

Nie wiem co to za pech. W niedziele pojechalam do koni mimo "ciezkiego" weekendu. Daktyla wzielam na line na padok, byla piekna pogoda. Najpierw puscilam luzem troche bo mial ochote pobiegac. Bylo zbyt slisko zeby jezdzic na padoku wiec poszlam na hale i cwiczylam stawanie na dosiad. Jk zatrzymal sie sam na 4 slupkach pod rzad zeszlam i odprowadzilam go do stajni. Nawet mocna jazda nie byla, bo prawie sam klus i step. Jemu tez sie nie chcialo latac. W poniedzialek okazalo sie ze cala tylna noga opuchnieta i kon nie chodzi. Dzis jeszcze gorzej...a ja wlasnie odkrylam DVD z Savvy Clubu na stronie! Jutro weterynarz przyjedzie. Mialam duzo szczescia bo w sam raz ten sam co naprawial nos Dodzie jedzie jutro do Bielawy. Mam nadzieje ze to nic groznego ale dzisaj mu na druga noge przeszlo troche!

wtorek, 22 lutego 2011

no i lipa

Na skutek wypadku mam złamany nos i reke. Co prawda wypadek mialam w środe ale w niedziele juz bylam na stajni, za to nie siadałam, bo mnie kark jeszcze bolał. W kolejną środę wsiadłam i zaczęłam doceniac zalety nauki jazdy na luznej wodzy. Moge bez problemu jezdzic z 1 reką! Parelli Connect dała mi nowe inspiracje i coraz lepiej idą przejścia w dół. Ustawiłam słupki na ujeżdżalni i koło nich na razie staję. Po drugiej sesji Daktyl załapał o co chodzi. Nie mogę się doczekac kolejnych prób i moich dvd L3:)

piątek, 28 stycznia 2011

snieżne cwałowanie







Dawno nie pisalam z powodu notorycznego braku czasu.

Pojmując psychologie konia LBE postanowiłam zrobić doswiadczenie z Daktylem. Jako że snieg po pas założyłam mu ogłowie, owijki i samotnie ruszylam w teren. Szybko rozpędzilismy sie do galopu a potem cwalu takiego ze tylko widzialam jego nogi z przodu ale nie pozwoliłam mu przystanąć zanim prawie nie dojechaliśmy do najbliższej wioski, czyli prawie 5 km. Potem to samo w drodze powrotnej. Zauważyłam że mimo zmęczenia on jest gotów biec jak mu karzę , ale też nie chcialam go zajechac wiec skonczyliśmy ten rajd 15 min stępem. Te ostatnie kilkaset metrów galopu biegł już spokojnie z głową prawie w śniegu. Po 3 powtórzeniach tego zabiegu skończylo się dzikie galopowanie. Uważam , że załapał kto rzadzi także na siodle