poniedziałek, 6 września 2010

nos do ciecia

no i oczywiscie jak wyjechalam musialo sie coś wydarzyć. Po drugim, dniu na mazurach dostalam smsa ze chyba trzeba wezwać weta.....Doda rozwaliła cały nos. Masakra. Zdarła skórę aż do kości. Wezwałam jednego...podał coś wział 150 i 1500zł chciał za operacje plastyczną na klinikach w pełnym uśpieniu i 10 dni koń na miejscu. Na moje ryzyko wszystko. Zdobyłam zdjęcia w miedzy czasie i zadzwoniłam do nastepnego. Na miejscu 400-600 zł z pełnym uśpieniem. Na moje ryzyko. Masakra. Udało się zdobyć numer do poleconego zupelnie nie znanego w okolicy weta. Starszy wiekiem miał hodowlę pod sobą. Przyjechał i za 200zł zrobił coś niezsamowitego! Nie tylko nie usypiał małej tylko robił na glupim jasiu. Podstawił ławeczkę, jakby koń się położył jednak. Dodę trzymali moi znajomi którym jestem winna OGROMNY dług. Także dziekuję Aniu i Arturze! W miedzy czasie złapałam hodowcę który polecił poprosić weta o dren. Zadzwoniłam pół godziny po przyjeździe weta na stajnie do kumpla, żeby nie przeszkadzać w operacji a okazało się że oni już we Wrocławiu! Cały zabieg trwał 30 min! Koń po skończeniu przebudził się i zero szoku ani nic. Super.Dzis zrobiłam nowe fotki. Wygląda nieźle. Nie leci już nic żółtego , trochę krwawi ale jest ok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz