Do tego co robiłyśmy dorzuciłam Squeeze Game. Na razie między mną a płotem. Ponad oponami było zbyt stresujące. Jeśli chodzi o Circling to jak mówi Linda - ćwiczymy odsyłanie. Cieszy mnie że mała podchodzi bez problemu i zaczyna łapać że jej obowiązkiem jest zostać na tym kole. Nogi brałam 2 razy. Jest lepiej choć do ideału dużo brakuje. Zupełnie inaczej pracuje się z koniem , który nie ma ze mną takiej więzi emocjonalnej jak miał na początku Daktyl, który kochał wszystkich ludzi, a najbardziej tych co mu poświęcali czas. Sukcesy są niewielkie ale cieszą. Doszło do tego, że jak zostałam cyknąć kilka fotek ona sama kilkakrotnie do mnie podeszła. Nawet jesli liczyła na chleb to fajnie że podeszła. Mimika Dody za to jest tak wyraźna, że wciąż chce mi się śmiać jak aż marszczy pysk ze złości jak nie dostaje chleba albo chwytam ją za uszy. Śmiesznie wygląda. Taka mała złośnica.
Za to jesli chodzi o Daktyla to mogę być zadowolona , bo w terenie idzie tam gdzie go tylko poproszę. Dziś przedzieraliśmy się jakimiś zarośniętymi ścieżkami i trafiliśmy na błoto poryte przez dziki. Wszedł, droga nam się skończyła to zawróciliśmy i pojechaliśmy w bok przez drewnianą kładkę. Pierwszy raz miał taką przeszkodę i wszedł bez wahania. A przez chaszcze szedł ze mną położoną na szyi bo tak było gęsto i też nie robił problemów. Jest czujny i chętny do zwiedzania. Jego spłoszenie to dygnięcie i odwrócenie się w stronę 'potwora'. Lepiej z tym być nie może, choć brak mi czasem rozluźnienia. Mogę zostawić go na linie, albo zdjąć kantar i iść po ogłowie a on nadal grzecznie stoi na wolności. Nikt nie wierzy że to nie jest grzeczny koń. Daktyl ciągle ma swoje zdanie na różne tematy i próbuje ile może. Z ziemi jest już idealnie łaściwie. Będziemy się teraz skupiać na jeździe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz