Jak na razie dorobiłam się przez te lata z koniem jedynie własnej przeszkody z bezpiecznymi kłódkami (samoróbka, ale solidna), piłki, pachołków i płachty. Wszystko inne było zawsze zaadaptowane w stajniach. I tak na początku miałam przeszkody z małych opon. Później były już opony wkopywane na stałe w pionie i w poziomie, robiące przeszkody różnej wielkości. W poziomie było coś w rodzaju platformy do wchodzenia (wypełniłam ziemią) a w pionie można było przeskakiwać lub ćwiczyć chody boczne na różne sposoby. Miałam także metalowe beczki, które stanowią jak się okazuje duże wyzwanie dla pewności siebie. Niestety zostały jako element poprzedniego gospodarstwa. Teraz wykorzystuję drogowe zapory (jak już pisałam) które także okazują się wyzwaniem. Przeciskania nad nimi próbowałam ostatnio nauczyć Dodę. Była wyraźna odmowa, brak pewności , mimo silnych prób z jej strony. Dzieki DVD na którym Linda uczy Allure skakania wyższych beczek problem udało się błyskawicznie rozwiązać. Na pewno jest jeszcze dużo do zrobienia, jednak główny lęk zginął i cel się zbliżył ku osiągnięciu. Wystarczyło zrobić wąski przesmyk między zaporami i poćwiczyć przeciskanie w różnych chodach. Po kilku razach nabrała na tyle pewności siebie, że skakała w obie strony bez problemu.
Czego mi brakuje teraz? Na pewno beczek. Najlepiej plastikowych. Ceny ich nie są zabójcze bo od 20-30 zł ale muszę znaleźć odpowiednio bliskie źródło żeby nie płacić za transport. Kolejną rzeczą zalecaną w programie i myślę, że w miarę prostej do skonstruowania w miarę czasu i posiadania miejsca to myjnia. Niestety trzeba ją wkopać na stałe i wątpię że inni jeźdzcy by mnie nie zamordowali (część ich koni już histerycznie reaguje na piłkę i jak jeżdżą muszę ją chować). Dosyć dokładnie konstrukcja wytłumaczona jest na stronie savvy clubu. Nawet dokładne wymiary są podane. Nie ma to jak USA. Dalszym szczytem marzeń jest porządny play pen. Był, ale w zimie poprzewracał się częściowo słupki a na wiosne został przerobiony na ogrodzenie (bo solidniejsze słupki). Myślę że kupno plastikowych słupków i taśmy może rozwiązać problem tylko będę go musiała za każdym razem stawiać od nowa i pakować , co może być bardzo męczące....Etapem marzeń jest plaster miodu, czyli 4 round peny otoczone 1 wielkim. Daje super możliwości. Nie dość że jest miejsce do pracy bez liny i na wprowadzanie nowych rzeczy z siodła to jeszcze daje idealną naturalną koniczynkę do jazdy. Na pewno pomaga w pracy nad pewnością siebie. Podest.Hmm. Zastanawiam się od jakiegoś czasu na wykorzystaniem palety. Nawet taką mam. Jak wytrzymała cegły to i konia utrzyma. Tylko musze ją jakoś wzmocnić, a to wymaga znalezienia dłuższej wolnej chwili. Fajnym ćwiczeniem jest praca na zegarze słonecznym (nie wiem jakie jest "oryginalne" polskie tłumaczenie - sundial). To jest łatwe do ustawienia jak ma się drągi a ja obecnie nie mam co narzekać. Jedynie też muszę je zawsze odkładać. Ale przeżyję. Najpierw ustawia się 2 drągi na kole (zależy jaka lina) a potem dokłada po 2 kolejne. Konia uczy to zachowania chodu i kierunku przy patrzeniu pod nogi. Przydałyby się jeszcze tzw naturalne przeszkody, czyli choć z 1 pień drzewa tylko z tym jest zawsze problem....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz