poniedziałek, 19 lipca 2010

przeniesione z 9. czerwiec

Doda została sama, tzn. bez kuzyna, który odjechał w niedzielę. Szybko zabraliśmy ją w teren w ręku i nawet szła grzecznie za końmi. Trochę bardziej może zwiąże się z Daktylem, jako odrzutkiem stada. Natomiast trwa walka o uszy. Można ją głaskać po całym ciele a dziś nawet odczuliłam tylne nogi na carrota, ale uszu za diabła nie da dotknąć. Będzie chodzić w kantarze na stałe dopóki się to nie zmieni. Mam nadzieję , że ten stan nie potrwa długo. W poniedziałek próbowałam nieco Jeża i ustępuje całkiem gładko od dotyku. Nie nabrała żadnych manier. Wczoraj skonstruowałam kantar sznurkowy i dziś okazało się , że pasuje jak ulał. Ale jeszcze czeka nas duuuuużo Friendly

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz